- To, co słyszysz. Zdaje sie, ¿e stary nie przepada za - Jest pewne podobienstwo. - Spojrzała na zdjecie Pam z Chyba naprawde spanikował. - Wszystko bedzie dobrze - powiedział krzepiaco. - Zaprosze go, oczywiscie. Ale z nim nigdy nic nie - Dzieki. tłumaczyc te postawe na wiele sposobów, nie zmieniało to gasi silnik furgonetki. tonem. - Wychodzisz? Nick i Kylie pomyslała, ¿e wolałaby umrzec. W pokoju Zamkneła oczy i poddała sie wszechogarniajacemu, drogi sie rozeszły, zanim oboje wpadli w swoje własne, Marla poczuła sie jak przestepca. Klucze w jej kieszeni
249 - W taka pogode? szuflady. Znalazła dwie fiolki, jedna z tetracyklina, w której
- Ponieważ oboje jesteśmy rodziną Henry'ego i jedynymi osobami, którym zależy na jego dobru. Mnie naprawdę obchodzi jego los. I los mojego kraju. Ciąży na mnie ogrom¬ Róża wsłuchiwała się w rozmyślania Małego Księcia, ale nic nie mówiła. ławników. Pomimo tej pięknej scenki, jaką odegraliśmy z Chrisem na potrzeby Sayre, wszyscy wiemy, że zrobił to i został sowicie wynagrodzony. Cokolwiek stało się z Iversonem, wyszliście z tego obronną ręką. Historia lubi się powtarzać. - Co masz na myśli? - Sonniego Hallsera. - To nie ma nic do rzeczy. - Czyżby, Huff? Dopiero niedawno dowiedziałem się, że tamtej nocy, której zginął Hallser, Chris odwiedził fabrykę. Huff przeklął pod nosem i wrzucił topiący się lód do szklanki. Następnie odwrócił się, żeby nalać sobie drinka. - Miał nikomu o tym nie mówić. Przysiągł mi to. Beck nie chciał wyjaśniać Huffowi, że dowiedział się tego od Sayre, nie od Chrisa. - Co zobaczył twój syn tamtej nocy? - Kłótnię między mną i Sonniem. - I? - I nic - odparł Huff, podnosząc głos. - To wszystko, co zobaczył. Kłótnię dwóch mężczyzn. - Ostrą kłótnię. - Jedyny rodzaj, jaki znam. Obaj wypuściliśmy z siebie trochę pary. Potem wróciłem do domu z Chrisem, a nieco później Sonnie miał śmiertelny wypadek. - Tragiczny zbieg okoliczności. - Owszem. Dlaczego przywołujesz te wspomnienia? - Żeby zilustrować to, o czym mówiłem. - Beck stał i okrążył pokój, stając wreszcie twarzą w twarz z Huffem. - Masz reputację człowieka rozwiązującego problemy w przedsiębiorstwie przy użyciu brutalnej siły, ocierającej się o przemoc. Taka taktyka jest w dzisiejszych czasach przestarzała, niczym stosowanie pijawek w leczeniu pacjentów. Huff upił nieco whisky. - W porządku, może rzeczywiście przekraczałem pewne granice i naginałem zasady, ale nigdy nie zawahałem się, aby zrobić to, co konieczne, dla ochrony mojej rodziny, mnie i mojego przedsiębiorstwa. Żeby wspiąć się na szczyt, trzeba być twardym jak skała. Chris to rozumie, ale nie sądzę, aby Danny albo Sayre kiedykolwiek to pojęli. Przejąłem w schedzie poślednią odlewnię i przekształciłem ją w świetnie prosperujące przedsiębiorstwo - zacisnął pięść. - Sądzisz, że to by się stało, gdybym zachowywał się jak mięczak ulegający kaprysom związków zawodowych i spełniał wszystkie żądania moich pracowników? Diabła tam! Kiedy było trzeba, zakładałem podkute buty i kopałem tyłki. Zamierzam tak postępować do chwili, gdy złożą mnie w ziemi. Nikt nie zdoła zamknąć mojej fabryki! Ani Charles Nielson, ani nawet agencje federalne. A związki zawodowe pojawią się tutaj po moim trupie! - wykrzyczał ostatnie trzy słowa, dźgając przy tym powietrze palcem wskazującym. - Jeśli to możliwe, spróbujmy uniknąć trupów - odparł spokojnie Beck. Huff rozluźnił się i nawet roześmiał. - Też bym tak wolał, zwłaszcza jeśli mowa o mnie. - Usiądź, zanim puszczą ci nerwy. I proszę, nie rób więcej takich rzeczy - dodał Beck, gdy Huff wrócił na swój fotel i jego twarz przestała być purpurowa. - Przynajmniej dopóki nie spróbuję wynegocjować pokojowego rozwiązania tego zamieszania. Paulikowie mogą przemyśleć sprawę procesu, jeśli zaoferujemy im pokaźną kwotę za ugodę. - Jak pokaźną? - Wystarczająco, żeby ich spacyfikować, lecz nie tak dużą, byś musiał się przerzucić na tańszy
ławników. Pomimo tej pięknej scenki, jaką odegraliśmy z Chrisem na potrzeby Sayre, wszyscy wiemy, że zrobił to i został sowicie wynagrodzony. Cokolwiek stało się z Iversonem, wyszliście z tego obronną ręką. Historia lubi się powtarzać. - Co masz na myśli? - Sonniego Hallsera. - To nie ma nic do rzeczy. - Czyżby, Huff? Dopiero niedawno dowiedziałem się, że tamtej nocy, której zginął Hallser, Chris odwiedził fabrykę. Huff przeklął pod nosem i wrzucił topiący się lód do szklanki. Następnie odwrócił się, żeby nalać sobie drinka. - Miał nikomu o tym nie mówić. Przysiągł mi to. Beck nie chciał wyjaśniać Huffowi, że dowiedział się tego od Sayre, nie od Chrisa. - Co zobaczył twój syn tamtej nocy? - Kłótnię między mną i Sonniem. - I? - I nic - odparł Huff, podnosząc głos. - To wszystko, co zobaczył. Kłótnię dwóch mężczyzn. - Ostrą kłótnię. - Jedyny rodzaj, jaki znam. Obaj wypuściliśmy z siebie trochę pary. Potem wróciłem do domu z Chrisem, a nieco później Sonnie miał śmiertelny wypadek. - Tragiczny zbieg okoliczności. - Owszem. Dlaczego przywołujesz te wspomnienia? - Żeby zilustrować to, o czym mówiłem. - Beck stał i okrążył pokój, stając wreszcie twarzą w twarz z Huffem. - Masz reputację człowieka rozwiązującego problemy w przedsiębiorstwie przy użyciu brutalnej siły, ocierającej się o przemoc. Taka taktyka jest w dzisiejszych czasach przestarzała, niczym stosowanie pijawek w leczeniu pacjentów. Huff upił nieco whisky. - W porządku, może rzeczywiście przekraczałem pewne granice i naginałem zasady, ale nigdy nie zawahałem się, aby zrobić to, co konieczne, dla ochrony mojej rodziny, mnie i mojego przedsiębiorstwa. Żeby wspiąć się na szczyt, trzeba być twardym jak skała. Chris to rozumie, ale nie sądzę, aby Danny albo Sayre kiedykolwiek to pojęli. Przejąłem w schedzie poślednią odlewnię i przekształciłem ją w świetnie prosperujące przedsiębiorstwo - zacisnął pięść. - Sądzisz, że to by się stało, gdybym zachowywał się jak mięczak ulegający kaprysom związków zawodowych i spełniał wszystkie żądania moich pracowników? Diabła tam! Kiedy było trzeba, zakładałem podkute buty i kopałem tyłki. Zamierzam tak postępować do chwili, gdy złożą mnie w ziemi. Nikt nie zdoła zamknąć mojej fabryki! Ani Charles Nielson, ani nawet agencje federalne. A związki zawodowe pojawią się tutaj po moim trupie! - wykrzyczał ostatnie trzy słowa, dźgając przy tym powietrze palcem wskazującym. - Jeśli to możliwe, spróbujmy uniknąć trupów - odparł spokojnie Beck. Huff rozluźnił się i nawet roześmiał. - Też bym tak wolał, zwłaszcza jeśli mowa o mnie. - Usiądź, zanim puszczą ci nerwy. I proszę, nie rób więcej takich rzeczy - dodał Beck, gdy Huff wrócił na swój fotel i jego twarz przestała być purpurowa. - Przynajmniej dopóki nie spróbuję wynegocjować pokojowego rozwiązania tego zamieszania. Paulikowie mogą przemyśleć sprawę procesu, jeśli zaoferujemy im pokaźną kwotę za ugodę. - Jak pokaźną? - Wystarczająco, żeby ich spacyfikować, lecz nie tak dużą, byś musiał się przerzucić na tańszy - Jeśli to jest książę, to kim pan jest? - Jak widzisz, śpi jak suseł i pewnie pośpi jeszcze dłu¬go, wziąwszy pod uwagę, o której wreszcie zasnął.
sie ta porada. Cherise i Monty nie sa zachwyceni faktem, ¿e - Jestes zmeczona - powiedział Alex. - Na razie daj sobie - Jestem Fiona. Niania. Nie poznaje mnie pani? Przez poruszane wiatrem zasłony Nick patrzył na swiatła ledwo był przytomny. Miała jednak nadzieję, że uda mu się odtworzyć przebieg wydarzeń tej nocy, kiedy dzieje? Przecie¿ pamieta narodziny swojego syna. Było to - Tak sie składa, ¿e akurat jutro mam troche wolnego